City Break - zakochani w Paryżu...
W okresie od stycznia do marca można trafić naprawdę dobre oferty tanich linii lotniczych do krajów europejskich! Korzystając z promocji WizzAir zakupiliśmy bilety z Warszawy (Chopin) do Paryża (Orly) w cenie 44 zł / os. w obie strony. Nie był to błąd cenowy! To powtarzająca się okresowo promocja tanich linii lotniczych. W tej cenie mogliśmy zabrać jedynie bagaż podręczny, typu plecak lub torba sportowa. Na krótkie weekendowe zagraniczne wycieczki nie warto zabierać ręczników, czy podstawowych kosmetyków, bo prawie zawsze są one dostępne w hotelach.
Dotarliśmy do Paryża za 44 zł z Warszawy!
Wylot w czwartek 17 lutego 2022 ok. 11:00, powrót w niedzielę 20 lutego 2022 ok. 21:00. Lot trwał ok. 2,5 h, a nasz samolot przepełniony był parami, udającymi się na romantyczny weekend do stolicy zakochanych.
Jedyne o czym należy pamiętać to to, że możemy zostać przydzieli do losowych miejsc w samolocie (zwykle na dwóch skrajnych końcach). Jeśli w tym samym czasie zrobicie on-boarding poprzez aplikację ze znajomymi, są duże szanse że przechytrzycie system i zostaną wam przydzielone miejsca obok siebie. Działa to tak, że jeśli liczba osób jest parzysta, system rozdzieli 2 pary, a wy się potem zamienicie miejscami, żeby siedzieć ze "swoją" parą ;). Nadal nie będziecie siedzieć we czwórkę (lub więcej). Oczywiście można też z powodzeniem zapytać innego podróżnego o zamianę miejsca. Nam akurat w obie strony udało się siedzieć razem, bo nie wszystkie miejsca w samolocie były wykupione - kolejny plus podróżowania poza sezonem ;).
Transport z lotniska do centrum
Lotnisko Orly jest bardzo dobrze skomunikowane z centrum stolicy. Ponieważ byli z nami znajomi, podzieliliśmy koszt taksówki na 4. Wyszło ok. 10€ za os. Dla porównania cena za lotniskowy shuttle-bus to 9,5€ oraz metro - pojedynczy przejazd - 1,9€ w automacie (lub 2€ u kierowcy).
Po całym Paryżu jeździ aż 14 linii metra
Zakwaterowanie
Zatrzymaliśmy się w kameralnym hotelu La Sanguine w 8. dzielnicy Paryża. Możemy polecić tę lokalizację. Pod hotelem mieści się sklep spożywczy, piekarnie i naleśnikarnia Crepe Avenue, w której można zjeść za ok. 11€ pyszne Crêpes - potrawa uliczna, którą można znaleźć w całej Francji. Polecamy! Zwłaszcza, że restauracja jest czynna do późnego wieczora.
Stacja metra znajdowała się w promieniu 600 metrów. Standard hotelu jak na 2** - w porządku. Na plus odnowione i czyste łazienki w pokoju. Za pobyt 3-dniowy zapłaciliśmy ok. 320€. W cenie były śniadania (na słodko). Zakwaterowanie pochłonęło większą część budżetu, ale biorąc pod uwagę, że wszędzie było blisko, zaoszczędziliśmy na czasie i kosztach transportu.
Wybór 8. dzielnicy okazał się być strzałem w 10 - praktycznie wszędzie udawało nam się dotrzeć na piechotę
Dzień 1.
W lutym temperatura w trakcie dnia oscylowała ok. 10°C, nie było opadów śniegu. O tej porze roku ciężko jest przewidzieć warunki atmosferyczne, a prognozy nie zawsze się sprawdzają. Założenie było takie, że jeśli pogoda nie pozwoli na przyjemne zwiedzanie miasta, odwiedzimy muzeum lub inne zamknięte miejsce, których to miasto ma pod dostatkiem. Na nasze szczęście pogoda tego dnia dopisała. Paryż zimą okazał się dla nas niezwykle łagodny. Raz na jakiś czas zza chmur wyłaniały się nawet promienie słońca.
Popołudniu, po zameldowaniu, wyruszyliśmy w miasto. Pierwszą miejscówką, do której się udaliśmy był Square Rapp. Zrobiliśmy tu krótki przystanek na zdjęcia, mimo że samochód dostawczy centralnie zasłaniał widok na wieżę, a na budynkach wisiał znak zakazu wchodzenia za obszar prywatny oraz robienia zdjęć (ponieważ widok zza bramy jest znanym punktem fotograficznym rozsławionym przez turystów na Instagramie...) Niemniej jednak sam plac, otoczony przez secesyjne kamienice, ma swój urok.
Niestety w okresie naszego pobytu, rejsy po Sekwanie się nie odbywały. A szkoda. Ale za to mamy powód, aby powrócić kiedyś do Paryża. Bilety najlepiej rezerwować z wyprzedzeniem online, gdyż zainteresowanie jest zwykle spore. Cena to kilkanaście euro za osobę.
Wieczorem zawędrowaliśmy po raz kolejny w okolice Pola Marsowego (fr. Champ de Mars), aby zobaczyć, jak prezentuje się słynna wieża Eiffla o tej porze dnia. Co godzinę (zimą od 21, a latem od 22) włączają się dodatkowe światła migające. Zdecydowanie warto!
Francuski naleśnik z cienkiego ciasta jest super bazą do dań wytrawnych, jak i słodkich
Dzień 2.
Tego dnia zdecydowaliśmy się ruszyć pieszo w trasę. Pierwszym przystankiem była gotycka katedra Notre Dame, która jest obecnie w odbudowie po pożarze w 2019 r. Planowana data otwarcia dla zwiedzających to 2024 r. Mimo tego, w okolicy wieży napotkaliśmy dużo turystów z różnych krajów.
Następnie udaliśmy się na krótki przystanek do Instytutu Świata Arabskiego, który mieści się niedaleko katedry. Budynek spodoba się miłośnikom fotografii oraz architektury. Jego elewacja składa się z metalowo-szklanych paneli, które swoim kształtem przypominają przesłonę obiektywu.
Ponieważ zbliżała się już pora obiadowa, zaczęliśmy zmierzać w kierunku poleconego marketu o nazwie Marche des Enfants Rouges. Stoisko o nazwie Miam miam cieszy się dobrą sławą, nie tylko wśród turystów. Można na nim zamówić grillowaną kanapkę z dobranymi według uznania składnikami (np. pastrami). Wszystkie składniki są bardzo dobrej jakości, a porcja wielkości jak na zdjęciu poniżej ma bardzo przystępną cenę - poniżej 10€. Kanapkę można zjeść na stojąco lub przy wysokim stoliku barowym - jeśli będzie miejsce ;).
Na stoisku na przeciwko sprzedawane są burgery podawane z dużą ilością wybranego francuskiego sera, frytkami oraz napojem. Cena jest również przystępna. Obydwa stoiska zasługują na wspomnienie!
Na targu znajdują się także stoiska z francuskimi wyrobami, tj. nabiał, warzywa i ryby.
Następnie udaliśmy się w kierunku skweru Saint-Jacques z charakterystyczną wieżą. Stamtąd było już blisko do 59 Rivoli. Otwarcie jest o 13:00, a zamknięcie o 20:00 codziennie poza poniedziałkami, kiedy jest nieczynne.
Jest to całkowicie darmowa atrakcja - otwarta kamienica, w której można podpatrzeć artystów w procesie tworzenia, ponieważ wszystkie mieszkania zostały przemienione na pracownie artystyczne. Można z nimi porozmawiać, albo zakupić wybrane dzieło na pamiątkę. Na prawdę warto odwiedzić to miejsce!
Na kolację udaliśmy się do słynnej restauracji spod szyldu Bouillon. Mimo dużej ilości osób, udało nam się znaleźć wolny stolik praktycznie bez czekania w kolejce. Mieliśmy fart, bo zazwyczaj w porze obiadowej na stolik trzeba poczekać w kolejce przed lokalem. Pracownik restauracji wpisuje liczbę gości na listę oczekujących i informuje o spodziewanym czasie oczekiwania na stolik. Działa to całkiem sprawnie. Jeśli spacerujecie ulicami Paryża i zobaczycie ludzi ustawionych w kolejce, najprawdopodobniej będzie to butik marki modowej, typy Hermes, Chanel, czy inny Louis Vuitton, albo właśnie jedna z restauracji braci Bouillon.
Tego wieczora odwiedziliśmy restaurację Bouillon CHARTIER, która serwuje smaczne i proste dania w przystępnych cenach. Sala może pomieścić ponad 300 gości, dlatego wewnątrz jest bardzo głośno oraz dosyć ciasno. Kelnerów poznacie po eleganckim ubiorze. Serwowanie dań i obsługa gości przebiegają tu bardzo sprawnie, kelnerzy usadzają gości do wolnych miejsc przy stolikach, a zamówienia zapisują ołówkiem na papierowych obruskach.
Wnętrze restauracji charakteryzuje styl art deco, jej wystój przypomina dworzec kolejowy. Faktem jest, że przed otworzeniem restauracji w 1896 r., mieściła się tu stacja dworca kolejowego. Restaurację założyło dwóch braci nazwiskiem Chartier skąd pochodzi nazwa, a początkowo była ona stołówką dla pracowników. Niesamowity klimat pozostał do dziś. My zamówiliśmy na przystawkę ślimaki, na danie główne kaczkę. Za taki zestaw zapłaciliśmy 18€.
Ceny dań głównych zaczynają się od ok. 8,5€, a przystawek już od 1€
Jeśli restauracja ma w nazwie "Bouillon" to można spodziewać się domowej, prostej kuchni i szybkiej obsługi. Inne ciekawe propozycje, jakie widzieliśmy to: Bouillon Julien, Bouillon Pigalle, a także Bouillon République. Zwykle to właśnie pod tymi lokalami ustawiały się największe kolejki.
Dzień 3.
Sobota zapowiadała się intensywnie. Ponieważ pogoda tego ranka dopisywała, wybraliśmy się na dłuższy spacer do Placu Pigalle (dzielnicy czerwonych latarni) niedaleko Montmartre (dzielnicy artystów ulicznych). Po drodze zrobiliśmy krótki przystanek przy Pigalle Basketball. Dotarliśmy chwilę po 12:00 i boisko było już otwarte.
Następnym przystankiem był music-hall Moulin Rouge, znany z wieczornych, kabaretowych show oraz wielkiej, czerwonej imitacji młyna na dachu.
Obecnie na wzgórzu Montmarte znajduje się najsłynniejszy paryski pchli targ i targowisko księgarzy. Uliczni artyści wykonują tutaj portrety na zamówienie. Można zjeść tutaj usiąść w kawiarni lub zamówić pysznego, ciepłego naleśnika francuskiego.
Na szczycie wzgórza mieści się także bazylika Sacré-Cœur, a z tarasu widokowego pod bazyliką widać panoramę Paryża. W weekend było tu bardzo tłumnie, co nieco odbierało radość zwiedzania.
Bazylika Sacré-Cœur (Bazylika Najświętszego Serca) – kościół na szczycie wzgórza Montmartre
W porze obiadowej udaliśmy się do Galerii Lafayette. Paryż jako stolica mody ma do zaoferowania wiele produktów tzw. luksusowych i da się to odczuć w tym miejscu. Chapeau bas! Francuzi umieją w sprzedaż.
Łazienki są tylko na jednym z pięter. Całe jedno piętro przeznaczone jest na lokale gastronomiczne. Warto odwiedzić galerię, nawet jeśli nie mamy w planach robić tutaj żadnych zakupów, ponieważ na dachu jest punkt widokowy, z którego widać m.in. wieżę Eiffla.
Widok z tarasu na ostatnim piętrze Galerii Lafayette
Po drodze nie mogliśmy pominąć Galerie Vivienne. Jest to zadaszona, zabytkowa galeria z ciekawą architekturą. Jean-Paul Gaultier otworzył tu swój pierwszy butik.
W Galerii Vivienne można znaleźć eleganckie i dość drogie luksusowe sklepy oraz restauracje
Z galerii udaliśmy się prosto do miejsca, które można wyszukać na mapie pod nazwą Colonnes de Buren/Les Deux Plateaux, znane jako tzw. kolumny Burena. Instalacja artystyczna znajduje się na dziedzińcu Palais-Royal w 1. dzielnicy Paryża.
Idąc ulicami Paryża, nie sposób nie natknąć się na pasaże handlowe, galerie, ciekawe instalacje artystyczne, czy zabytkowe budynki... Praktycznie wszystkie witryny sklepowe są dopracowane z dbałością o najmniejsze detale. Francuski szyk i elegancja w najczystszej postaci.
Warto czasami zabłądzić między wąskimi ulicami Paryża :)
Nie spowalniając tempa, udaliśmy się do najbliższej stacji metra, ponieważ kolejnym punktem naszej wycieczki były podziemne Katakumby Paryża. Les catacombes de Paris to sieć podziemnych korytarzy w dawnych kamieniołomach, z których wydobywano wapień za czasów Cesarstwa Rzymskiego.
Historia tego miejsca jest ciekawa i zachęcamy do zapoznania się z nią osobiście. Jak podaje Wikipedia, w 1786 r. z powodów sanitarnych, chcąc uniknąć epidemii dżumy w przeludnionym mieście, król Ludwik XVI zlecił architektowi, odpowiedzialnemu za renowację tuneli, znosić tu zwłoki z paryskich cmentarzy.
Wejście do tuneli znajduje się w małym zielonym budynku przy stacji metra Denfert-Rochereau, na którą można dojechać liniami nr 4 lub 6.
Bilety można zakupić w kasie przy wejściu lub online. My zakupiliśmy wejściówki Last Minute za 18€/os. Oferta ta jest dostępna tylko poza sezonem letnim i tylko przy kasie (nie można zakupić biletu Last Minute online), podczas gdy standardowy bilet wstępu z audio-przewodnikiem kosztuje 29€ dla dorosłego.
Ilość ludzkich szkieletów i czaszek zrobiła na nas piorunujące wrażenie i zapadła w pamięć na bardzo długo...
Z katakumb wróciliśmy zielonym metrem nr 6 ze stacji Denfert-Rochereau pod sam Łuk Triumfalny (stacja Charles de Gaulle – Étoile). Następnie idąc wzdłuż Champs-Élysées („aleja Pól Elizejskich”) wróciliśmy spacerem do hotelu.
Dzień 4.
Bez większego żalu, zdecydowaliśmy się zrezygnować z odwiedzenia najpopularniejszego muzeum sztuki w Paryżu. Co tu dużo mówić, poprzedni dzień dał nam popalić i nie mieliśmy ochoty na obchodzenie wielkiego muzeum. Zobaczenie wszystkich eksponatów i tak nie było naszą ambicją. Luwr będzie musiał jeszcze na nas poczekać ;).
Ostatniego dnia postawiliśmy na nieco inne atrakcje. Spod Luwru przeszliśmy do najbliższej stacji metra, aby udać się na wyspę Wyspę Łabędzia (z fr. Île aux Cygnes) pod Statuę Wolności (jedną z kilku w Paryżu). Jest to replika nowojorskiej statuy, mierząca 11,5 m wysokości. Została ufundowana przez Francuzów mieszkających w Ameryce dla uczczenia stulecia rewolucji francuskiej.
Będąc w okolicy przeszliśmy pieszo ok. 10 minut na targ staroci, czyli Marché Saint-Charles. Na bazarku można można wypatrzeć wiele ciekawych przedmiotów z poprzedniej epoki, w tym: antyki, zabawki, walizki, statuetki, zegarki, porcelanowe zastawy stołowe i tym podobne unikalne skarby z historią. Stragany ciągną się po dwóch stronach ulicy. Z powodzeniem pozbędziecie się tutaj pozostałości po euro w portfelu. Ceny, jak to w takich miejscach bywa, podlegają ulicznej negocjacji. Ciekawe doświadczenie.
Kiedy nadszedł czas na pożegnanie z Paryżem, standardowo wybraliśmy się po zakup pamiątek, a następnie do Ladurée po makaroniki, a potem do kawiarni na deser Crème brûlée. Z tego co udało nam się zauważyć, w Paryżu bardzo popularne są stoliki na zewnątrz. Wolno tam palić papierosy i Francuzi chętnie z tej opcji korzystają, nawet zimą.
W Ladurée zjecie pyszne francuskie makaroniki w cenie 2,6€ za sztukę
Crème brûlée to pyszny zapiekany deser, przygotowywany ze śmietanki i żółtek, z warstwą skarmelizowanego cukru na wierzchu
Na "liczniku" przebytych pieszo kilometrów wybiło nam przez długi weekend ok. 70 km :) W drodze powrotnej na lotnisko zamówiliśmy ok. 40-minutowy przejazd Uberem (tak samo jak z lotniska).
Wycieczka po Paryżu to był bez wątpienia intensywny i dobrze spędzony czas! Na pewno tutaj wrócimy jeszcze nie raz.
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)

.jpg)

.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)

.jpg)

.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
Komentarze
Prześlij komentarz