Tydzień w Barcelonie, czyli tapas, zabytki, słońce i plaża

Wyjazd do Barcelony planowałam od dłuższego czasu. Maj wydawał się idealnym miesiącem na zwiedzanie miasta - nie za gorąco i nie za duże tłumy. Bilety taniej linii lotniczej WizzAir z Warszawy do El Prat kupiliśmy za niecałe 350 zł/os. kilka miesięcy przed "majówką". Pobyt trwał 7 dni. Maj to bardzo dobra pora na wizytę w Barcelonie. Pogoda do zwiedzania w maju jest wyśmienita. W trakcie dnia na krótki rękaw, wieczorami dłuższy. 


¡Hola Barcelona!

Dzień 1. Z lotniska El Prat kursują pociągi do centrum miasta - podróż trwa ok. 30 min. W biletomacie na peronie zakupiliśmy bilety T-casual (dawniej T-10) w cenie 11,35€/os. UWAGA – od 1 września do 31 grudnia 2022 cena biletu ulega redukcji do 7,95 euro! Bilet uprawnia do 10 przejazdów maks. 75 min. różnymi środkami transportu (np. metro + autobus). Co istotne, na trasę powrotną kasownik nalicza dodatkowy przejazd.  Następnie przesiedliśmy się w "zielone" metro. 

Apartamentwynajęty poprzez serwis Airbnb, położony był tuż przy stacji metra Lesseps. Bardzo dobra lokalizacja. Nasze mieszkanie miało oddzielną kuchnię, salon, 2 sypialnie, łazienkę oraz taras. Jedynym minusem było niezbyt wygodne, skrzypiące łóżko w głównej sypialni - powinni je wymienić. Nocleg zarezerwowaliśmy z dużym wyprzedzeniem, dzięki czemu zapłaciliśmy ok. 3700 zł za tygodniowy pobyt. Biorąc pod uwagę, że w apartamencie mogą nocować 4 osoby, cena jest do zaakceptowania. 

Niedaleko mieści się bardzo dobra i przystępna cenowo Pizzeria La Svolta. W okolicy jest też kilka sklepów spożywczych, warzywniak i sklepik typu "blisko domu", tak zwany paquis (ponieważ w większości prowadzone są przez Pakistańczyków). W paguis zapłacimy więcej za produkty, ale często są one otwarte całodobowo, także w niedziele i święta

Rzeźba El Drac i Plaza de la Naturaleza - Park Güell 


Dzień 2. Pieszo doszliśmy do Parku Güell - słynnego parku zaprojektowanego przez Gaudiego. Po drodze zobaczyliśmy inną budowlę tego architekta - Casa Vicens. Bilety do parku kupiliśmy tego samego dnia online na konkretną godzinę, unikając tym samym wyczekiwania w długiej kolejce do kasy biletowej. Koszt 10€/os. 

Główne wejście znajduje się od strony ulicy Olot z dwoma ukończonymi budynkami. Widok na te budynki i panoramę Barcelony to chyba najczęściej robione zdjęcie w parku. Byliśmy ok. godz. 14:00. Do zdjęcia w centralnej części słynnej zawijanej ławki wyłożonej mozaiką ustawiała się pokaźna kolejka turystów. Podobno w godzinach wieczornych do parku można wejść całkowicie za darmo - nie sprawdzaliśmy tego. 

W parku spędziliśmy ok. 1/2 godz. spacerując. Na uwagę zasługuję także sala Hipóstila z kolumnami podtrzymującymi taras.



Sala Hipóstila w Parku Güell 

Popołudniu udaliśmy się do miejscówki, która ostatnimi czasy zyskuje dużą popularność: Bunkers del Carmel, czyli punkt widokowy z panoramą Barcelony w miejscu dawnych bunkrów. Najlepiej dostać się tam autobusem nr 22, który dojeżdża praktycznie na samo wzniesienie. Na miejscu można chwilę się zrelaksować i obejrzeć panoramę miasta. Ponieważ jest to miejsce dosyć "dzikie" (nie nastawione na turystów), nie ma tam żadnych sklepów. Dobrze zabrać ze sobą jakiś napój lub przekąski, jeśli zamierzamy spędzić tam dłużą chwilę. Wejście jest oczywiście darmowe.


Śniadanie na tarasie; Panorama miasta - widok z Bunkers del Carmel

Dzień 3. Tego dnia nadeszła pora na odkrywanie kolejnych zakamarków Barcelony. Niespiesznie udaliśmy się w kierunku La Rambla, po drodze zatrzymując się kolejno przy słynnych Casa Milà oraz Casa Batlló. Obydwa zabytki pochodzą z portfolio Antoniego Gaudíego i są często opisywane w przewodnikach po Barcelonie. Wejściówki kosztują ok. 20€/os. Zdecydowaliśmy podziwiać je tylko z zewnątrz. 


Codziennym zwyczajem było wynajdowanie przeróżnych nietypowych widoków na Sagradę Família - symbol Barcelony


Trasa prowadziła również przez Plac Kataloński. Po drodze wstąpiliśmy do Granja M. Viader na churros oraz aby spróbować orzeźwiającego napoju o nazwie horchata (zwanego także orxata). To miejsce miało swój klimat - bardzo polecamy!

Powili zbliżaliśmy się do kolejnego przystanku, jakim była plaża miejska La Barceloneta. Temperatura wody - jak to nad Morzem Śródziemnym o tej porze roku - przyjemnie chłodząca. Sezon na kąpiel w morzu otwarty.


La Barceloneta - możliwość spontanicznego relaksu na plaży pomiędzy zwiedzaniem jest zbawienna!


Tego dnia postanowiliśmy odkryć pełnię smaków Barcelony, więc zamówiliśmy na obiad czarną paellę serwowaną oczywiście z owocami morza. W restauracji przy plaży wychodzi dosyć drogo - zapłaciliśmy ok 20€/os. Jeśli komuś bardzo nie zależy na tym daniu to odradzamy.


Czarna paella z owocami morza


W kolację zaopatrzyliśmy się na wielkim targu La boqueria. Pod halą targową można zamówić zarówno dania typowo obiadowe do zjedzenia na miejscu, jak i ciepłe przekąski na wynos. Na targu odnajdziemy niemal wszystkie najlepsze smaki z tej części świata. Każdy odnajdzie tutaj coś dla siebie. Market przypadł nam do gustu na tyle mocno, że odwiedzaliśmy go regularnie podczas naszego tygodniowego pobytu. Poniżej tylko część, tego co można na nim znaleźć...


... ryby i owoce morza ...

... mięso ...

... przekąski na ciepło lub zimno (w tym pyszne empanadas) ...

W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze hotel Barceló Raval w dzielnicy El Raval. Udaliśmy się na ostatnie piętro, a następnie schodami na dach, na którym znajduje się taras widokowy z lornetkami zrobić wstępne rozeznanie w terenie. Wejście jest darmowe nie tylko dla gości hotelowych. Warto skorzystać z tej opcji.

Dzień 4. Kolejny dzień rozpoczęliśmy od wyprawy na pchli targ o nazwie Els Encants. Jest to ciekawe miejsce, w którym można podpatrzeć nietuzinkowe przedmioty, retro antyki, ubrania itp. Jeśli mamy dużo szczęścia to możemy nabyć tutaj oryginalną pamiątkę z drugiej ręki. Na terenie zadaszonej hali są toalety oraz strefa gastro. Następnie przeszliśmy pod łukiem triumfalnymi do Parku Ciutadella.


Bazar Els Encants; Arco de Triunfo de Barcelona


Na terenie parku w porze popołudniowej dużo ludzi relaksuje się na kocykach w cieniu drzew. Mimo upalnej pogody, znaczna część osób uprawiała tam sporty, np. gimnastykę. W parku roznosi się charakterystyczny dla Barcelony zapach konopi ;)
 

Parc de la Ciutadella

Będąc w tej okolicy nie można pominąć muralu Kiss of Freedom, składającego się z wielu mini zdjęć tworzących całość. 

Kiss of Freedom


Popołudniu wsiedliśmy do autobusu, który zawiózł nas na wzgórze Montjuïc. Dojeżdża tam też kolejka szynowa. Niestety było za późno, aby wejść na położony tam zamek, jednak widok z zewnątrz także był ujmujący, szczególnie że zbliżał się już zachód słońca. 

Naszym celem było udanie się na multimedialny pokaz Magicznych Fontann, położonych nieopodal zamku. Mijając po drodze ogrody botaniczne, przeszliśmy pieszo na schody przy pałacu Montjuïc National Palace, gdzie zostaliśmy już do zachodu słońca w oczekiwaniu na spektakl wody i świateł. W zależności od pory roku pokaz rozpoczyna się o innej porze ok. 21:00 w wybrane dni tygodnia. Czym bliżej tej pory, tym większy tłum ludzi zbiera się pod fontannami. Pokaz trwa ok 20-30 minut. W tle puszczana jest muzyka od współczesnej po klasyczną. Warto się na niego wybrać, będąc w okolicy.

 



Dzień 5. Niedziela. Pobudka z samego rana. Będąc w Barcelonie, nie sposób nie odwiedzić najsłynniejszego kościoła Katalonii - Sagrada Família. W każdą niedzielę o godz. 8:00 odbywa się tam msza międzynarodowa. Wstęp jest wolny (normalnie kosztuje 14,80€), ale liczba miejsc jest ograniczona, dlatego warto być odpowiednio wcześniej. Dotarliśmy na miejsce punktualnie o 7:30, kiedy już zaczynała ustawiać się kolejka pod wejściem od ulicy Carrer de la Marina. Niestety spóźnialscy nie dostali się na mszę.



Sagrada Família - darmowa msza międzynarodowa odbywa się w każdą niedzielę o 8:00

Po mszy, zaopatrzywszy się w pobliskiej cukierni w ciasteczka alfajoreswróciliśmy na nasz taras, spożyć słodkie śniadanie i napić się porannej kawy. Chwila odpoczynku i ruszyliśmy do Muzeum Morskiego w Barcelonie położonego przy porcie. Wstęp do muzeum jest wolny, dlatego warto go odwiedzić. Muzeum jest małe, więc zwiedzanie zajmuje ok. 20 minut.


Ciastko alfajores; Muzeum Morskie w Barcelonie 

Naszym następnym przystankiem był Labiryn d'Horta. Dojechaliśmy do niego bezpośrednio metrem z mieszkania (linia zielona). Odbyliśmy krótki spacer po parku. Wejście jest darmowe w środy i niedziele. W okolicy warto przejść się w miejsce, w którym zawieszana jest przez mieszkańców huśtawka z widokiem - Mirador d'Horta. Niestety nie zawsze ona tam wisi. Aby się do niej dostać, należy pokonać trasę w górę po wydeptanej i zarośniętej krzakami ścieżce.


Labirynt i punkt widokowy Mirador d'Horta

Dzień 6. Wybraliśmy się na wzgórze Tibidabo - najsłynniejszy park rozrywki w Barcelonie. Zapłaciliśmy kilkanaście euro za wjazd kolejką na szczyt i z powrotem. Niestety na miejscu okazało się, że nie można skorzystać z pojedynczych atrakcji parku, a trzeba dopłacić dodatkowe euro za karnet na wszystkie atrakcje. Park ma już swoje lata, a atrakcje nie wyróżniają się niczym szczególnym w porównaniu do współczesnych parków rozrywki. Dla nas to miejsce było rozczarowaniem. Skorzystaliśmy jedynie z tarasu widokowego Kościoła Serca Jezusowego (Temple Expiatori del Sagrat Cor).




Wróciliśmy na Barcelontę zażyć jeszcze trochę słońca przed powrotem do Polski. Po drodze odwiedziliśmy nasz ulubiony market La Boqueria.




Po kilku godzinach chillu na plaży, wybraliśmy się w poszukiwaniu jedzenia. Wybór padł na tapas w poleconym mi przez koleżankę (mieszkankę Barcelony) miejscu o nazwie Perikete Tapas. Nie zawiedliśmy się! Jeśli zastanawiasz się, gdzie dobrze zjeść w Barcelonie to właśnie to miejsce zasługuje na rekomendację. Polecamy spróbować ośmiornicę (el pulpo), patatas bravas i zielone papryczki padrón. Do picia obowiązkowo zimna i orzeźwiająca (gazowana) sangria


Tapas to niewielkie przekąski podawane zazwyczaj do napojów w barach Hiszpanii

Po krótkim odpoczynku, poszliśmy pod Katedrę św. Eulalii. Niestety było już za późno na wejście do środka. Z zewnątrz też robi wrażenie! Polecamy przejść się niespiesznie uliczkami Dzielnicy Gotyckiej (Barri Gòtic).


 Gotycka Katedra św. Eulalii

Dzień 7. Przedostatni dzień zarezerwowaliśmy na całodniową wycieczkę do oddalonej od Barcelony o ponad 130 km miejscowości Figueres, gdzie narodził się i zmarł Salvador Dalí. Wyruszaliśmy ze stacji Passeig de Gràcia. Podróż pociągiem MD (Renfe) w jedną stronę trwała ok. 2 godziny. Koszt 40€/os. w obie strony.



Muzeum Trójkąt Dalego - fasada

Po mieście poruszaliśmy się tylko na piechotę. Celem wyjazdu była wizyta w muzeum poświęconym twórczości katalońskiego surrealisty - Salvadora Dalego. Za wejściówki zapłaciliśmy 14€/os. - rezerwacja online. Wycieczka zdecydowanie pozostanie w naszej pamięci na długo. Najlepszy prezent urodzinowy, jaki mogłam sobie wymarzyć! Gorąco polecamy odwiedzenie muzeum wszystkim entuzjastom sztuki nowoczesnej.




Wybrane eksponaty Muzeum Trójkąt Dalego


Po zwiedzaniu muzeum i krótkim spacerze po miejscowości Figueres, wybraliśmy się do knajpki 9 Suprem, serwującej zestawy lunchowe za jedyne 13€/os. W tej cenie otrzymaliśmy przystawkę (pokaźna porcja makaronu w sosie serowym z gruszką oraz prażoną cebulką), danie główne (kalmary w tempurze), deser (panna cotta), napój oraz lokalne wino (białe lub czerwone). Wszystko bardzo nam smakowało. Lokal jest położony nieco na uboczu (poza tłoczną starówką) i można było odczuć, że stołują się w nim głównie mieszkańcy miasteczka.




Dzień 8. Ostatni dzień spędziliśmy na pakowaniu bagażu, pożegnaniu z La Barcelonetą i zakupie pamiątek. Popołudniu udaliśmy się metrem, a następnie pociągiem na lotnisko w El Prat.
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Co robić i co zwiedzać przez 10 dni na Maderze? Madera w Pigułce

Malediwy na własną rękę za 4,5 tys. złotych

Jak tanio podróżować? Skąd brać pieniądze na wyjazdy?